niedziela, 31 stycznia 2010

Wirtualny świat polityki

W polskiej polityce od pewnego czasu obserwujemy kreowanie wirtualnej rzeczywistości. Trwa opowiadanie o tym, co trzeba by zrobić, co chcemy zrobić, jak to będzie pięknie i wspaniale, kiedy to wszystko zrobimy co chcemy zrobić. Celuje w tym najbliższe otoczenie premiera. A już niezrównanym mistrzem kreacji różnorodnych pomysłów jest minister Boni. Program goni program, pomysł ściga się z pomysłem. Aż trudno nadążyć. Później, kiedy przychodzi już co do czego, niewiele z tej politycznej kurzawy zostaje. Cała ta twórcza działalność oparta jest na prostej zasadzie. Ludzie lubią, kiedy maluje im się pozytywne wizje. Dzisiaj taki Winston Churchill, który obejmując rządy w Anglii obiecał swoim rodakom pot i łzy, aby później było lepiej,  nie miałby w Polsce żadnych szans. Zresztą po wojnie Anglicy też odesłali go na polityczną emeryturę. Gdy minęło niemieckie zagrożenie, nie chcieli słuchać o wyrzeczeniach. Chcieli kogoś, kto obieca im łatwe i dostatnie życie. Bohater narodowy nadawał się co najwyżej na karty podręczników historii i muzeum figur woskowych. Uwodzenie wyborców wizjami stało się we współczesnej polityce normą. A, że za kilka miesięcy uwodzeni i uwodziciele zapomną o obietnicach ? Któż by się tym przejmował. Będzie nowa wizja, nowy program, nowy pomysł, nowe emocje, nowe proroctwa. Te ostatnie im bardziej zagmatwane, tym łatwiejsze do interpretacji. Do takiej kategorii obietnic trzeba chyba zaliczyć tzw. program konsolidacji finansów publicznych. Najpierw okrzyczano go rządowym. Później okazało się, że rządowy projekt, rządowym nie jest, bo koalicjant z PSL nic o pomysłach MB nie wie. Czy wiedzieli politycy PO, poza premierem, Rostowskim i Bonim ? Trudno dociec. Ale skoro przecieku do mediów nie było, trzeba się więc domyślać, że była to tajemnica tej trójcy. W każdym razie dyżurni klakierzy wpadli w zachwyt. Teraz dopiero będzie się działo ! Ale, niestety dla pomysłodawców całego przedsięwzięcia, kiedy opadła euforia wywołana wystąpieniem premiera i jego przybocznych na Politechnice Warszawskiej, znaleźli się tacy, którzy zaczęli pytać: a kiedy coś zacznie się dziać, a jak się zadzieje ile na tym zyska kraj, jak wpłynie to na naszą kieszeń ? Ile z odkładania w OFE dostaniemy emerytury ? Niewdzięcznicy. Tacy zawsze się znajdą, aby popsuć dobry nastrój. A może takie zaklinanie rzeczywistości i kreowanie jej w świecie wizji, iluzji i programów ma sens ? Łudzić się zawsze jest przyjemnie. Nic nie kosztuje, a człowiek może mieć cudowne samopoczucie. Aż chce się żyć. Choćby rzeczywistość, o której myśli miała okazać się wirtualną. Tylko czasem później następuje brutalne przebudzenie. Jak przed trzydziestu paru laty, kiedy gierkowska Polska rzekomo miała rosnąć w siłę, a ludzie żyć dostatniej. Historia zatacza koło ?