Udało mi się znaleźć informacje o okolicznościach aresztowania i śmierci Władysława Kwietnia "Lutka" i Barbary Majewskiej-Machałowej "Basi", żołnierzy BCh, kolporterów prasy ludowej. Jej autorem jest Szef Sztabu Komendy III Okręgu BCh Kielce mjr Orzeł - Bończa. Relacja została zamieszczona w nr 44 pisma "Chłopi i Państwo" z 1947 r.
Najdotkliwszy
cios spotkał kolportaż wojewódzki 4 listopada 1943 r. Nakryty został
punkt rozdzielczy przy ulicy Siennej 8. Wpadła tam koleżanka Barbara
Majewska oraz główny i najwydatniej pracujący Władysław Kwiecień. W jaki
sposób to się stało, okryte jest do dziś tajemnicą. Faktem jest, że w
tym tragicznym dniu około południa zjawiło się czterech gestapowców po
cywilnemu – zaaresztowali wspomniane osoby, przeprowadzili gruntowna
rewizję i cały ten dzień i następny czyhali na dalsze ofiary.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności nikt z naszych ludzi organizacyjnych
nie odwiedził tego lokalu w tym czasie i nieszczęście zostało
umiejscowione. Przypadkowo tylko, wracając z pracy, wstąpił na chwilę
jeden kolejarz i już światła dziennego nie ujrzał.
Po
aresztowaniu Basi i Lutka w szeregach naszych nastąpiła konsternacja.
Aresztowanie powyższe wskazywało wyraźnie na donos lub obserwację, po drugie
istniała uzasadniona obawa przed dalszymi skutkami tego donosu,
obserwacji, ewentualnie wsypy przez aresztowanych. Informacje otrzymane z
więzienia i szpitala więziennego uspokoiły i rozproszyły trochę obawy.
Lutek i Basia zbici, skatowani na pierwszym badaniu nic nie
powiedzieli. Nie chcąc się splamić wsypą i pragnąc sobie zaoszczędzić
tortur, podzielili się posiadaną przez Lutka ampułką cyjanku potasu - i
otruli się. Lutek bardzo szybko zasnął. Basia, zażywszy widocznie za
małą dawkę śmiertelnego narkotyku, popadła w stan zupełnej
nieświadomości. Gestapowcy wściekali się, że wymknęły im się "asy",
wezwali lekarza więziennego i zastrzykami próbowali ratować Basię, by
wydobyć choć trochę jeszcze zeznań, ale nic już nie pomogło. Tak zginęli
w kwiecie wieku żołnierze i bohaterowie kolportażu podziemnej Polski
Ludowej, kładąc swe życie na ołtarzu walki z barbarzyńskim najeźdźcą.
.........Był to okres wzrastającego ciągle terroru, aresztowań,
masowych rozstrzeliwań, łapanek na roboty do Niemiec i t. p. Ludzie,
udzielający nam dotychczas schronienia, tracili spokój i panowanie nad
nerwami - odmawiali nam schronienia. Kolporter zaczął być widziany jako
nieproszony, natrętny, gość,mogący w dom wprowadzić tylko nieszczęście.
Na domiar tego o paru innych członkach kolportażu wojewódzkiego
dopytywało się gestapo. Czy w ogóle miało to związek z wpadką Basi i
Lutka i jaki-trudno było na razie stwierdzić. Jednym słowem grunt pod
nogami palił się. Kielce dla ludowego kolportażu stawały się
niegościnne. Ten stan spowodował przeniesienie z nadejściem 1944 roku
wojewódzkiego punktu prasowego na wieś podkielecką-Brynicę.
……
Przez parę lat pracy kolportażowej przewinęło się mnóstwo adresów. i
lokali: Chęcińska, Słoneczna, Złota, Równa, Zaścianek, Sienna,
Owsiana, Zagnańska, Piotrkowska, Focha i wiele innych. Te wymienione
wyżej ulice, przy których mieściły się nasze loka1e, świadczą już o
olbrzymim trudzie i wysiłku, złożonym na ołtarzu wojewódzkiego
kolportażu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz