środa, 25 sierpnia 2021

Betonizm

Ogrom ludzkiego nieszczęścia, jaki mamy możliwość widzieć w reportażach z miejsc dotkniętych powodziami prowokuje do pytania : dlaczego? Dlaczego skutki nawalnych deszczów są tak tragiczne? Dlaczego jesteśmy jako ludzie bezradni wobec rozszalałego żywiołu? Dlaczego takim klęskom nie potrafimy zapobiegać mimo rozwiniętych systemów hydrologicznych, systemów powiadamiania, coraz szybszych i wydajniejszych sieci telekomunikacyjnych? Kiedy słuchałem wypowiedzi ofiar powodzi, przedstawicieli władz różnych szczebli i komentarzy ekspertów od pogody, hydrologii, klimatu etc. naszło mnie kilka myśli, którymi z Tobą Czytelniku chciałbym się podzielić. Pierwsza, która przyszła mi do głowy, że to odwet natury za gwałt, który na niej czyni gatunek ludzki. Za ten nieogarniony pęd, żeby mieć szybciej, coraz więcej, chcieć podporządkować sobie lądy, morza i przestworza. Aż doszliśmy do granicy, kiedy zobaczyliśmy i usłyszeliśmy: „Dosyć ! Zobacz człowieku jak bezradną jesteś wobec mnie istotą. Możesz polecieć na Marsa, wysyłać kosmiczne sondy na komety, mieć wrażenie, że twoje możliwości są nieograniczone. Ja jednak – natura – pokażę ci jaki jesteś bezradny wobec zmian klimatu, pożarów, powodzi, wichury. I sam się do tego w dużej części przyłożyłeś. Prostując rzeki i strumienie, betonując ich dna i brzegi. I to nie od wczoraj”. Pamiętam jak w czasie studiów, ponad 40 lat wstecz, na zajęciach z melioracji jeden z wykładowców jako ciekawostkę powiedział nam, że w Holandii wyciągane są stare mapy i tym wyprostowanym strumieniom i rzekom przywraca się wcześniejszy przebieg. Dodatkowo brzegi obsadzane są drzewami i krzewami tworzącymi tak zwaną biologiczną zabudowę cieku. A to po to, aby spowolnić spływ wód. Na innych zajęciach, kiedy uczono nas projektowania gospodarstw wielkoobszarowych zwracano uwagę na pożyteczną rolę, jaką spełniają zadrzewienia śródpolne. Rozwiązania jakby żywcem zapożyczone od Dezyderego Chłapowskiego tak ciekawie przedstawionego w serialu „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”. Te śródpolne remizy stanowią siedliska ptaków, ograniczają erozję gleb, zatrzymują wodę. To była teoria. Praktyka jak zwykle poszła swoją drogą. Likwidowano wszystko, co mogłoby utrudniać mechaniczną uprawę roli. Z wiejskiego krajobrazu zniknęły praktycznie małe oczka wodne utrzymujące przyzwoity poziom wód gruntowych. Jedne wyschły, inne zasypano. Przypomniano sobie o nich całkiem niedawno. Ileż to było szumu w ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej ! Było, minęło. Jednym ze wskaźników cywilizacyjnego rozwoju wsi jest w statystykach liczba gospodarstw podłączonych do wodociągu. Nie widzę w tym nic złego. To wygoda, która mieszkańcom wsi też,mówiąc klasykiem,„się należy”. Nie ma żadnego powodu, aby wodę na potrzeby życiowe czy gospodarskie taskać wiadrami skoro można inaczej. Dlaczego jednak przy tej okazji polikwidowano przydomowe studnie? Fakt, nie wszyscy to zrobili. Znam takich, którzy je zachowali i dbają o nie. W razie awarii wodociągu mają skąd czerpać wodę. Ale znam i takich, którzy je zasypali, albo bezmyślnie zamienili na ….. zbiorniki ścieków! Nie jest żadnym epokowym odkryciem, że tereny zielone spowalniają spływ wód. Człowiek jednak w jakimś niezrozumiałym szale dąży do utwardzania, zaasfaltowania i zabetonowania wszystkiego co tylko jest możliwe. Obrazowo opisywała to piosenka grupy ABC już na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku : A ty tylko pod stopami masz asfaltowe łąki wielkich miast. Minął szmat czasu i proporcjonalnie też przybyło tych asfaltowych i betonowych „łąk”. Nie tylko zresztą w mieście. Po nich w razie ulewy woda ścieka błyskawicznie. I mknie prościutko do przydrożnych rowów, strumyków i rzek, podtapia drogi, burzy mosty, zalewa domy. Czy można temu zapobiec? Na pewno nie wszystkiemu. Ale wiele zrobić można. W skali globu, Europy i kraju. Ale także w skali mikro. Na początek rezygnować z betonizmu, który rozumiem jako utwardzanie wszystkiego co możliwe – podwórek, placów i placyków. Zachować istniejące studnie i zadbać o nie. Oszczędzać wodę z wodociągu. Wyłapywać deszczówkę i wykorzystywać ją w pracach gospodarskich. Tam, gdzie możliwe sadzić pasy zieleni śródpolnej. Matka natura na pewno to zauważy. I się odwdzięczy.